wtorek, 30 czerwca 2015

Część 3.


Rodzicielka oddała mi chłopca, a ja spojrzałam na niego. Czułam ciepło widząc spokój na jego twarzy. Przytuliłam go i miałam ochotę rozpłakać się. Nie wyobrażałam sobie jak ja mogłam chcieć go oddać. Michał na pewno też go pokocha.
Wróciłam do pokoju i chwyciłam komórkę. Napisałam do chłopaka SMSa:


Wróciłam ze szpitala. Przyjdziesz do mnie? Tęsknię za Tobą :*


Wysłałam i czekałam na odpowiedź. Chłopak odpisał, że może być po południu. Cieszyłam się, że nie szukał wymówki jak zawsze.
- Tatuś przyjdzie - szepnęłam całując dziecko.
Skierowałam się do kuchni i patrzyłam jak Lena wypakowuje słodycze, których znowu było mnóstwo.
- Dlaczego go nie położysz? - usłyszałam.
- Nie mogę go nosić?
- Przyzwyczaisz go - moja mama jak zwykle zasypywała mnie swoimi mądrościami.
- Michał dzisiaj przyjdzie - zmieniłam temat.
- To dobrze - kobieta posłała mi uśmiech. - Wybierzecie imię?
- Nie wiem.
Nie mogłam doczekać się wizyty chłopaka. Odłożyłam dziecko do łóżeczka i usiadłam przy biurku. Po siedemnastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Ucieszyłam się widząc Michała, który przytulił mnie. Jednak w nim nie było ani jednej iskierki radości. Wręcz przeciwnie - był jakiś oschły. Pociągnęłam go do pokoju mówiąc, że mam niespodziankę. Moja mama miała minę, która mogłaby zabijać. Ona nigdy nie lubiła Michała.
- Co to tu robi?! - zapytał agresywnie widząc łóżeczko, w którym leżał nasz synek. - Miałaś go oddać!
- Nie krzycz, bo zaraz go obudzisz!
- Miałaś go oddać! - powtórzył patrząc na mnie ze wściekłością.
- Kochanie, posłuchaj. Ja…
- Nie mów tak do mnie, Nicola. Powinienem powiedzieć ci to już dawno. Ja.. ja cię nie kocham. Jestem z Emilą od trzech miesięcy.
- Co?! Mówiłeś, że…
- Mówiłem, ale… to samo tak wyszło. Nie rób scen, okey?
- Ty się słyszysz?! My mamy dziecko!
Przez mój podniesiony głos noworodek obudził się. Spojrzałam na niego i w duchu błagałam, by się uspokoił.
- Ty masz, Nicola. Sorry.
- Michał, ja cię kocham - szepnęłam błagalnie.
- Sorry - rzucił i odwrócił się w stronę wyjścia z pokoju.
- Sorry?! Tylko tyle?! Jesteś sukinsynem! - krzyknęłam, gdy ten już przestąpił próg mojego pokoju.
Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami wejściowymi. Moja mama bez słowa przytuliła mnie, gdy wybuchnęłam płaczem. Po kilku sekundach wzięła na ręce dziecko, które znów darło się wniebogłosy. Skierowałam się do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Płakałam zakrywając uszy rękoma, by nie słyszeć płaczu dziecka. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Nicola, możesz wyjść? - zapytała Lena.
- Idź stąd!
- Ale ja muszę siku!
- Nie trzeba było tyle pić!
- Mamo!
Po chwili to moja rodzicielka namawiała mnie do wyjścia. Ona zachowała stoicki spokój i pocieszała mnie, że mam się nie przejmować Michałem, bo on jest zwykłym dupkiem. Otworzyłam drzwi i wpadłam na mamę, która przytulała dziecko. Widząc je znowu się rozpłakałam i prędko skierowałam do pokoju. Rzuciłam się na łóżku wybuchając głośniejszym płaczem.
- Nie płacz, skarbie - szepnęłam kobieta przytulając mnie. - On nie jest tego wart. Jeszcze będzie żałował. Masz wspaniałego synka. Nie możesz przejmować się tym nieodpowiedzialnym dupkiem. Musimy wybrać jakieś imię dla małego. Muszę dokończyć sprawy prawne.
- Mamo, on ma inną! - powiedziałam olewając jej monolog. - On mnie zdradzał! To wszystko było prawdą!
- Kochanie, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Prześpij się, tak? Obudzę cię na obiad.
Pocałowała mnie i nakryła kołdrą. Skuliłam się i usnęłam z mokrymi policzkami. Obudziłam się słysząc płacz. Moja rodzicielka stała przy komodzie i przewijała płaczącego noworodka.
- Ucisz go - jęknęłam nakrywając głowę poduszką.
Po chwili dziecko było obok mnie. Spojrzałam na chłopca, który nie spał i ciągle pojękiwał odwracając twarz we wszystkie strony jakby czegoś szukał.
- Nakarm go, proszę - usłyszałam.
- Nie, mamo. Zrób mu mleko w butelce.
- Nicola, przecież już to robiłaś. Proszę cię.
- To boli, mamo!
Kobieta spojrzała na mnie błagalnie i położyła mi chłopca na kolanach kiedy westchnęłam. Rozpięłam bluzkę po czym znowu na nią spojrzałam i czekałam kiedy wyjdzie z pokoju. Rozszyfrowanie mojej miny zajęło jej około pół minuty po czym uśmiechnęła się i zostawiła nas samych. Podczas karmienia znowu czułam ból piersi i obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię. W końcu chłopiec najadł się i mogłam zapiąć koszulę. Podniosłam go i skierowałam się do salonu. Z kuchni unosił się zapach obiadu, a ja czułam jak ściska mnie z głodu. Usiadłam przy stole, który nakrywała moja mama. Po chwili postawiła przede mną talerz i wzięła chłopca, który spał. Chwyciłam widelec i wbiłam go w mięso leżące po prawej stronie mojego naczynia. Lena opowiadała o planowanym wyjściu do kina wraz z całą klasą, a mama zastanawiała się co jeszcze musi załatwić w związku z dzieckiem i mną. Sąd rodzinny w trybie natychmiastowym wydał zgodę na to żeby moja mama opiekowała się nim do mojej pełnoletności. Byłam naprawdę zdziwiona, bo z tego co czytałam w internecie to trwa to nieco dłużej. Jednak nie chciałam drążyć tematu.
-----
Ojej, już prawie 1500 B)
I tak, wiem, że są głupie błędy, ale pisałam to bardzo dawno i nie chce mi się teraz poprawiać. Poprawię się, obiecuję! :3 

sobota, 20 czerwca 2015

Część 2.

Mimo trzech dni spędzonych w szpitalu, ja nadal byłam rozdarta. Miałam go oddać, a teraz moja mama ubiera go, by zabrać do domu. Michał mnie znienawidzi. Nie wiem jak powiedzieć mu, że nasz synek będzie z nami. A co z ludźmi, którzy tak na niego czekali? Zawiodłam ich.
- Weź torbę - usłyszałam.
Chwyciłam czarną podróżną torbę, w której były rzeczy moje i chłopca. Wyszłam z sali i szłam za moją mamą, która niosła nosidełko i ciągle coś w nim poprawiała. A to czapeczkę, bluzeczkę, smoczek. Patrzyłam na dziecko i zastanawiałam się czy podjęłam słuszną decyzję. Siedząc w aucie czułam łzy napływające do oczu. Jeszcze trzy dni temu nie spodziewałam się, że moje życie tak diametralnie się zmieni. Miałam być wolna po porodzie. Miałam zapomnieć o dziecku, które teraz leżało w foteliku przypiętym na tylnym siedzeniu samochodu. Kiedy znalazłyśmy się na parkingu przed wieżowcem poczułam ukłucie. Zwłaszcza, że wpadłyśmy na naszą sąsiadkę, która od razu zaczęła zachwycać się dzieckiem. Weszłam do klatki zostawiając moją mamę przed wieżowcem. Dołączyła do mnie, gdy otworzyła się winda.
- Weź go na chwilę - powiedziała podając mi nosidełko kiedy jechałyśmy na górę, a jej komórka poinformowała wszystkich o nadejściu wiadomości.
Bez słowa chwyciłam fotelik. Spojrzałam na dziecko, które grzecznie spało. Już nie było czerwone i pomarszczone. Powoli zaczynało wyglądać jak człowiek, a nie potwór. Rozpłakał się kiedy postawiłam nosidełko na kanapie, a Lena nachyliła się nad nim.
- Przytul go, Nicola - usłyszałam głos mojej mamy dobiegający z kuchni.
- Nie chcę - szepnęłam bujając fotelikiem.
- Słyszysz?! - zapytała słysząc coraz głośniejszy płacz.
Rozpięłam pasy i spojrzałam na dziecko. Nie wiedziałam jak je wyjąć. W końcu wsunęłam chłopca dłonie i delikatnie go uniosłam. Przycisnęłam go do klatki piersiowej ze strachem. Szybkim krokiem skierowałam się do kuchni gdzie była moja mama. Oddałam jej dziecko mówiąc, że ma go wziąć.
- Nicola - usłyszałam.
Skierowałam się do swojego pokoju i zamarłam po otwarciu drzwi. Przy moim łóżku stało łóżeczko, a w kącie stał wózek. Na dodatek małą powierzchnię mojego świata zajmowała komoda z przewijakiem.
- Fajny wózek, nie? - usłyszałam głos mojej siostry. - Sama wybierałam!
Miałam ochotę odwrócić się i uderzyć nastolatkę. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku skrywając twarz w poduszce. Po chwili przyszła moja mama. Kazała mi nakarmić dziecko.
- Nie chcę - mruknęłam.
- Nicola, proszę. Tylko go nakarm.
- Zrobiłaś mleko?
- Myślałam, że…
- Nie, mamo. Nie będę go karmić.
Podała mi butelkę i dziecko. Patrzyłam na dziecko, które nie spało i powoli piło mleko. Zastanawiałam się jak powiedzieć o tym Michałowi. To on namówił mnie do adopcji twierdząc, że jesteśmy za młodzi na dziecko. Miał rację, ale on nie widział chłopca. Byłam pewna, że gdy tylko spojrzy na niego, od razu się zakocha. Zupełnie jak ja.
- Ja miałam go oddać - szepnęłam.
- Żałujesz?
- Obiecałam Michałowi.
- Nicola, ty nie możesz o nim myśleć! Zachowuje się jak dupek, a ty nadal go bronisz! Jak on się zachowywał jak byłaś w ciąży, co?! Ile razy docierało do ciebie, że cię zdradził?!
Poczułam łzy napływające mi do oczu. Kobieta wzięła ode mnie chłopca, który po chwili leżał w łóżeczku. Wtuliłam się w nią kiedy podeszła i zajęła miejsce obok mnie. Czułam jak gładzi mnie po głowie mówiąc, że sobie poradzimy i nie mogę płakać. Siedziałam tak dłuższą chwilę aż Lena przerwała ciszę mówiąc:
- Jedziemy, mamo?
- Za chwilę, Lena.
- Mamooo! - jęknęła.
- Gdzie jedziecie? - zapytałam patrząc na kobietę.
- Z tego wszystkiego zapomniałam o zakupach. Niedługo wrócimy. Chcesz coś?
- Jakieś lody. Weźmiecie go? - zapytałam patrząc na łóżeczko.
- On śpi, Nicola. Niedawno jadł więc nie powinien się obudzić. Chyba, że zabrudzi pieluchę, a z tym sobie poradzisz, prawda?
- Mamo, proszę - szepnęłam błagalnie.
- Nicola, ja też proszę.
Wstała i podeszła do łóżeczka. Znowu coś poprawiła i wyszła z Leną z pokoju. Położyłam się i przykryłam kołdrą. Czułam zmęczenie, bo chłopiec w szpitalu nie dawał mi się wyspać. Chciałam teraz nadrobić stracone godziny. Sen nadszedł bardzo szybko. Obudziłam się słysząc płacz.
- Mamo! - zawołałam nakrywając głowę poduszką, by oderwać się od nieprzyjemnego dźwięku. - Mamo! - powtórzyłam głośniej.
W końcu wstałam i wyszłam z pokoju. Nie było nikogo w mieszkaniu, a ja poczułam strach. Okazało się, że spałam niecałą godzinę. Podeszłam do łóżeczka i spojrzałam na dziecko, które było czerwone od płaczu i krzyczało na cały głos.
- Ciii! - szepnęłam, by się uciszył.
Głaskanie też nic nie pomogło. W końcu wsunęłam pod niego dłonie i wyjęłam płaczącego nowordka. Delikatnie przycisnęłam go do swojej klatki piersiowej i okropny krzyk wreszcie ustał. Odetchnęłam i odłożyłam go z powrotem do łóżeczka. Po kilku sekundach pokój znowu wypełnił się nieprzyjemnym dźwiękiem. Dziecko czegoś szukało i miało odruch ssania. Pielęgniarka tłumaczyła, że w taki sposób okazuje głód, ale przecież on niedawno jadł. Przytuliłam go nie wiedząc co zrobić. Wybrałam numer mojej mamy i powiedziałam:
- Mamo, on płacze!
- Nicola, stoimy w korku. Przewiń go.
- On jest głodny! Mamo, proszę.
- Będziemy za kwadrans i nic więcej nie zrobię, przepraszam!
Rozłączyłam się i zaczęłam chodzić z wrzeszczącym noworodkiem po salonie. Prosiłam go o ciszę i mówiłam, że zaraz przyjedzie mama to będzie miał jedzenie. Od jego płaczu zaczęła boleć mnie głowa. W końcu usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego. Patrzyłam w jego błękitne oczy i nie wiedziałam co zrobić. Mleko nie było przygotowane, a ja nie opanowałam jeszcze sztuki gotowania. Spojrzałam na swój biust, który przez okres ciąży powiększył się i stał się bardziej wrażliwy. Zaczęłam rozpinać koszulę i przytuliłam dziecko do siebie. Chłopiec jadł i wreszcie była cisza. Czułam ból, ale cieszyłam się, że nie płacze. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, a ja dziwiłam się, że takie małe stworzenie potrafi tyle w siebie zmieścić. W tej samej chwili wróciła moja mama wraz z Leną.
- Nicola? - usłyszałam głos kobiety, którą zdziwiła cisza.
Uśmiechnęłam się do niej kiedy weszła do salonu i stanęła jak wryta kiedy zauważyła co robię. Od razu podeszła i zaczęła sprawdzać czy wszystko jest w porządku.
- Ty mi nie ufasz - powiedziałam z wyrzutem.
- Ufam, skarbie - pogłaskała mnie po policzku.
Oddałam jej chłopca, który już się najadł. Kobieta wstała z nim i poklepała go po pleckach.
- Typowy facet! - Lena roześmiała się słysząc jak dziecku się odbiło.

Rodzicielka oddała mi chłopca, a ja spojrzałam na niego. Czułam ciepło widząc spokój na jego twarzy. Przytuliłam go i miałam ochotę rozpłakać się. Nie wyobrażałam sobie jak ja mogłam chcieć go oddać. Michał na pewno też go pokocha. 
-----
Dobijamy do 1000! <3 Lubię okrągłe liczby ;)
Pytania? Zapraszam: Ask me here

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Część 1.


Leżąc na łóżku w gabinecie lekarki, przeglądałam Facebooka. Nie interesowało mnie co mówi, ile mierzy dziecko, czy ilość wód płodowych jest odpowiednia.
- Twój synek jest gotowy do przyjścia na świat - uśmiechnęła się. - Chcesz ostatnie zdjęcie?
- To nie jest mój… synek - powiedziałam, z odrazą. -  Mogę już się wytrzeć?
Kątem oka widziałam jak moja mama wzdycha. Miałam jedynie nadzieję, że nie będzie znowu rzucać komentarzy czy pytać czy aby na pewno wszystko przemyślałam. Od kilku miesięcy byłam przekonana, że adopcja jest jedyną słuszną decyzją. Nie chciałam dziecka, bo nie umiałam go pokochać. Nie chciałam wychowywać bachora, który przytrafił mi się w wieku szesnastu lat. Musiałyśmy jeszcze dopełnić ostatnich formalności w ośrodku adopcyjnym.
- Przeczytaj to - powiedziała moja mama pokazując mi następny plik kartek.
- Gdzie mam podpisać?
- Nikola, przeczytaj.
- Na każdej stronie? Czy tylko na końcu?
Westchnęła otwierając na odpowiedniej stronie i wskazując zakropkowane miejsce. Cieszyłam się, że to ostatnie formalności. Teraz tylko urodzić tego potwora i mogłam znów być wolna. Siedząc w aucie, moja mama znowu mówiła o adopcji. Byłam tego pewna w stu procentach i nie chciałam zmieniać zdania tydzień przed terminem porodu.
- Nicola, ja go wychowam jak własnego syna. To twoje dziecko, rozumiesz?! Mogłaś wcześniej myśleć!
- Mamo, ja go nie kocham! - krzyknęłam patrząc na nią.
Kobieta spojrzała na mnie nie mówiąc nic. Żałowałam mojego wybuchu, ale ile można słuchać tego samego?! Cieszyłam się kiedy w końcu byłyśmy w domu. Od razu skierowałam się do pokoju i położyłam się. Wszystko mnie bolało, a na dodatek chłopiec ciągle kopał. Nienawidziłam go. Najchętniej wyrwałabym go z siebie jak chwasta z ogródka. To on rozdzielił mnie z Michałem, to przez niego się rozeszliśmy. Jeśli się go pozbędę to chłopak do mnie wróci. Jestem tego pewna.
Zasnęłam czując zmęczenie. Obudziłam się późnym popołudniem i spędziłam resztę dnia przed telewizorem objadając się lodami. Przynajmniej to był jeden plus ciąży - moja mama spełniała każdą moją zachciankę. Mogłam narzekać na brak czekolady czy jogurtu, a ona posłusznie szła do sklepu. Nawet jeśli minęła dwudziesta trzecia.
Po jedenastej znowu byłam w krainie snu. Tym razem obudziłam się przez przymus pójścia do toalety. Siedząc na sedesie czułam jak boli mnie brzuch. Oparłam się czołem o zimne kafelki i czekałam aż wszystko wróci do normy. Jednak ból nasilał się i promieniował aż do kręgosłupa. Trzymając się za większą część ciała skierowałam się do sypialni mojej mamy. Kobieta siedziała na łóżku oparta o zagłówek i  robiła coś na laptopie.
- Boli, mamo - powiedziałam.
- Co?
- Brzuch mnie boli - jęknęłam.
Kobieta była przerażona. Kazała mi usiąść, a sama poszła do mojego pokoju. Po chwili wciągałam na siebie dres i schodziłam do samochodu. Ból był nieznośny i najchętniej łyknęłabym garść tabletek przeciwbólowych. Nadeszło to, czego bałam się najbardziej. Leżąc na sali porodowej prosiłam o znieczulenie. Słysząc, że już za późno, powiedziałam:
- Chcę cesarkę.
- Nie, skarbie. Dasz radę - moja mama próbowała mnie pocieszyć.
Łatwo było jej mówić skoro to ja cierpiałam, a nie ona. Nie wiem co kobiety widzą w tym przyjemnego. Dla mnie to było piekłem. Czułam jakby ktoś rozrywał mi kręgosłup i wyrywał nogi. To nie było piękne. Rady położnej też nic nie dawały. Chciałam, by podali mi znieczulenie, ale oni upierali się. Po chwili z moich oczu zaczęły płynąć łzy i znowu poprosiłam o jakiś środek.
- Widać główkę, dasz radę! Ostatni raz!
Chciałam, by przedstawienie już dobiegło końca. Ścisnęłam rękę mojej mamy i dałam z siebie wszystko co mogłam. Kiedy dziecko zaczęło płakać, zakryłam uszy rękoma. Nie chciałam tego słuchać. Kobieta położyła mi noworodka na klatce piersiowej. Czułam dziwne uczucie, gdy dziecko uspokajało się na mnie. Od razu powiedziałam:
- Weźcie go! Nie chcę go widzieć!
- Nicola…
- Zabierz go!
Pielęgniarka zabrała dziecko, a ja odetchnęłam z ulgą. Pół godziny później leżałam na sali poporodowej. Byłam sama z czego się cieszyłam. Kiedy przynieśli noworodka, od razu się odwróciłam. Moja mama zachwycała się nim, mówiąc jakie jest śliczne. Nie wiem jak mały, czerwony, pomarszczony potwór może być śliczny.
- Spójrz - podeszła do mnie. - Nicola, weź go tylko na sekundę. Niech poczuje czyjeś ciepło teraz. Potem go oddamy, obiecuję.
Wzięłam noworodka, ale nie chciałam na niego patrzeć. Utkwiłam wzrok w oknie. W pewnej chwili  spojrzałam na niego mimo chodem. Patrzył na mnie niebieskimi oczkami, a moje ciało przeszedł dreszcz. Dziwnie się czułam. Po chwili ogarnęła mnie fala ciepła, a w gardle czułam ucisk. Nie umiałam oddać dziecka. Ono było moje. Moje i Michała.
- Mamo, ja go kocham - szepnęłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Poczułam jak przepełnia mnie uczucie do istotki, która przez ostatnie dziewięć miesięcy żyła pod moim sercem, żywiła się tym co ja, znosiła moje humory i kopała mnie. Moja mama przytuliła mnie i pocałowała w głowę. Czułam zmęczenie, które potęgowało jeszcze płakanie i bezsilność.
- Nie chcę go oddać, mamo - wyszeptałam.
- Nie oddamy.
- Ale…
- Cicho, skarbie. Obudzisz go. Daj, położę go.
Moja mama odłożyła noworodka do szpitalnego łóżeczka i przytuliła mnie. Usnęłam wtulona w nią, a na moich policzkach wysychały łzy.
-----
600 wejść po jednej części? Hmm nie jest tak źle. Chociaż przyznam, że to opowiadanie jednak jest gównem i nie powinnam zakładać bloga :v

środa, 10 czerwca 2015

Prolog.

Patrzyłam osiemnastolatka, który był całym moim życiem i cieszyłam się z kolejnego wspólnego dnia. Opowiadał o planowanej imprezie, która miała odbyć się w piątek.
- Będziesz? - zapytał odpalając papierosa.
- Jasne! Daj jednego - wyjęłam z paczki papierosa i zaciągnęłam się, gdy Michał mi odpalił. Nie lubiłam palić, ale chciałam mu zaimponować. Nie chciałam żeby miał mnie za dziecko.
- Idziemy na piwo?
- W sumie to powinnam wracać. Stara się czepia ostatnio. Mam sprawdzian z matmy jutro.
Odprowadził mnie i pożegnał krótkim całusem. Wchodząc do domu czułam dziwną atmosferę. Panowała cisza, a moja mama była w kuchni. Wiedziałam, że zaraz zacznie krzyczeć i będzie zła o spotkania z Michałem.
- Chodź tu, Nicola - usłyszałam, gdy chciałam jedynie przemknąć do własnego pokoju. - Siadaj - nawet na mnie nie spojrzała.
Zajęłam miejsce przy stole i czekałam na rozwój wydarzeń. Kobieta rzuciła na stół pudełka z dzieckiem na obrazku i napisem obwieszczającym, że to test ciążowy. Przełknęłam ślinę, czując ścisk w środku.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytała wreszcie racząc mnie spojrzeniem.
- Ja? Nie… chyba nie.
- To idziesz do łazienki i robisz test. Masz minutę.
- O co ci chodzi mamo, co?
- Mi?! O co mi chodzi?! Dziewczyno, ty masz szesnaście lat! - krzyknęła patrząc na mnie.
- I co?
- Jesteś w ciąży?
- Nie?
- To kiedy miałaś okres?
Próbowałam przypomnieć sobie ostatnie piekło. Faktycznie może i było to kilka tygodni temu, ale to jeszcze nic nie znaczy. Przecież czasami może mi się spóźnić.
- Idziesz do łazienki.
- Ale mamo…
- Co “mamo”? Co “mamo”?! Uprawiasz seks z Michałem?!
- Jezu, mamo, jestem dorosła…
- Nie jesteś! Rozumiesz?! Jesteś dzieckiem! Jeśli będziesz w ciąży to oskarżę go o gwałt, rozumiesz?! Ledwie skończyłaś szesnaście lat!
- On mnie kocha! - podniosłam głos. - W związku nie może być gwałtu! Daj mi spokój!
- Siadaj! Nie skończyłam jeszcze. Idziesz do łazienki, robisz test i jeśli zobaczę dwie kreski to… - przerwała zamykając oczy i biorąc głęboki wdech.
- To?
- Zrób ten test, Nicola.
Chwyciłam pudełko i przeklinając pod nosem kierowałam się do łazienki. Prędko przeleciałam instrukcję wzrokiem po czym zrobiłam to co należało. Druga kreska się nie pojawiła, a ja zadowolona wróciłam do kuchni i wręczyłam plastik mojej rodzicielce mówiąc:
- Ulżyło? Nie jestem w ciąży.
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do mojego pokoju. To niemożliwe żebym miała dziecko. Fuj, ja nawet ich nie lubię. Zresztą Michał umie się zabezpieczać.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na Facebooka. Zdążyłam otworzyć powiadomienia, a do mojego pokoju weszła mama. Westchnęłam pytając co jeszcze chce.
- Mówiłam?! Mówiłam?! Boże, dziewczyno ty masz szesnaście lat! - wymachiwała mi przed nosem testem ciążowym. Chwyciłam go i spojrzałam na odpowiednią płytkę, która tym razem ozdobiona była przez dwa różowe paski.
- To niemożliwe, mamo. Ja… my.. nie, mamo, powiedz, że to nieprawda - powiedziałam błagalnie, a do moich oczu napłynęły łzy. - To niemożliwe.
- Teraz płaczesz? Jeszcze niedawno mówiłaś, że jesteś dorosła.
- To nie jest prawda, mamo. Ja nie jestem w ciąży.
Energicznie wstałam i wróciłam do kuchni po drugi test. Niestety ten potwierdził wszystko, a ja wybuchnęłam płaczem. Moja mama już nie była taka twarda i w końcu przytuliła mnie.
- Uspokój się, Nicola - szepnęła głaszcząc mnie po głowie. - Uspokój się, słyszysz?
- Ja nie mogę być w ciąży, mamo.
- Nie możesz, bo już jesteś. Pójdziemy jutro do lekarza i potwierdzimy to, okey? Nie płacz.
- On mnie nie zgwałcił, mamo.
Westchnęła mówiąc, że wie. Moczyłam jej bluzkę i nie mogłam pogodzić się z myślą, że zaliczyłam typową wpadkę. Ja - osoba, która zawsze wyśmiewała się z osób, które nie umieją używać gumek. Teraz to ja będę największym pośmiewiskiem. I jeszcze Michał - on nienawidzi dzieci. Teraz będzie uważał mnie za gówniarę, która nie umie uprawiać seksu.
- Musisz mu powiedzieć - usłyszałam. - Powinien wiedzieć, że zostanie ojcem.
- On nienawidzi dzieci.
- To będzie musiał pokochać. Trudno.
Mimo długiego siedzenia, do nie nadal nie docierała informacja o ciąży. Mogłam wymyślić milion powodów, dlaczego to jest nieprawdą. On zabezpieczenie poprzez wiek na dniach płodnych kończąc. Nie mogłam zrozumieć dlaczego to akurat ja musiałam wpaść. W końcu wieczorem postanowiłam przełamać się i zadzwonić do Michała. Nie miałabym odwagi powiedzieć mu tego w twarz, więc zostaje telefon.
- Hej, mała - usłyszałam, gdy odebrał. - Co tam?
- Mamy problem, Michał.
- Problem? O co chodzi?
- Jestem w ciąży.
Nastąpiła długa chwila ciszy, którą w końcu przerwało pytanie:
- Żartujesz sobie, tak?
- Nie, robiłam test. Mama się kapnęła, że coś jest nie tak i mnie zmusiła. Jestem w ciąży - powtórzyłam.
- Kurwa, żartujesz?! Ja pierdole!
- Pójdziesz ze mną do lekarza?
- Na skrobankę, tak?
- Jutro idę na badania. Zobaczymy co dalej.
- Jutro nie mogę, sorry.


~*~

- Trzynasty tydzień. Dziecko rozwija się prawidłowo, ma jakieś siedem centymetrów - powiedziała lekarka wpatrując się w ekran komputera.
Kątem oka zerknęłam na moją mamę, która westchnęła zakrywając twarz. Wyciągnęłam rękę w jej stronę, gestem prosząc o jej dłoń. Czułam jak ściska mnie w środku, a do oczu napływają mi łzy. Po chwili mogłam się ubrać i wrócić na krzesło, stojące przy biurku.
- Chcę je usunąć - powiedziałam, gdy lekarka zapisywała mnie na następną wizytę. Kobieta spojrzała na mnie, a potem na moją mamę. - Nie chcę go. Chcę aborcję.
- To jest nielegalne, Nicola - moja rodzicielka odezwała się. - Przyjdziemy niedługo, dziękuję  - uśmiechnęła się do ginekologa i skierowała się do wyjścia. Wiedziałam, że robi to celowo, bo boi się co jeszcze powiem.
Siedząc w samochodzie oparłam się o szybę i dałam upust swoim emocjom. Mam szesnaście lat, dopiero co zaczęłam liceum. Ja nie mogę być matką. Ja nie chcę być w ciąży. Nie chcę pokazywać się z brzuchem.
Wieczorem zadzwoniłam do Michała, który przez cały dzień był poza zasięgiem.
- Już za późno - powiedziała, gdy wspomniał o aborcji. - To teraz nielegalne. Co teraz zrobimy?
- My? Nic. To ty masz problem.
- Ale… ono jest też twoje.
- Nie, Nicola. Teraz to zrób z tym co chcesz. Oddaj, sprzedaj, wyrzuć. Mam to gdzieś. Ja nie chcę dzieciaka.
- Ja też nie! Dobrze o tym wiesz!
- Trzeba było brać tabletki. Nie dzwoń do mnie, okey? Daj mi spokój.
- A nasze dziecko?
- Twoje, Nicola. To twój bachor.

Rozłączył się zanim zdążyłam cokolwiek dodać. Nie wiedziałam co teraz będzie. Nienawidziłam chłopaka, który uważał, że to tylko mój problem. To nie ja naciskałam na seks. To nie ja chciałam “dowodów miłości”.
-----
Yaaaaaay, pierwsza część za nami! Co sądzicie? Warto publikować? 

Kolejny blog, kolejna historia.

Hej, hej!

Na początku chcę żebyście wiedzieli, że nienawidzę tych pierwszych postów. Nie lubię mówić o sobie, nie lubię wypełniać kwestionariuszy, nie lubię zdań typu "Opowiedz o sobie :)". Pewnie znacie mnie z facebooka, "Kołysanki" czy może mnie nie znacie, a wpadliście tu przypadkiem. I mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej. Tak w skrócie to mam na imię Emma, mam 18 lat i piszę... od zawsze. Tak, od zawsze. Don't ask. Mam nadzieję, że nie zawiodę Was i razem będziemy brnąć przez kolejne części tego opowiadania. 


PS. Czytasz = komentujesz, okey? Taka stała zasada na moich blogach. Wiesz, do daje wenę i te sprawy. No i nie oszukujmy się - gdybym nie chciała czytać komplementów to nadal pisałabym tylko dla siebie ;)

PPS. Uwielbiam krytykę. Jednak tylko tą uzasadnioną - jak masz pisać, że opowiadanie jest żałosne to lepiej oszczędź sobie czasu i po prostu stąd wyjdź.


Jeśli ktoś nie zna "Kołysanki" to zapraszam: Your Very Own Lullaby

Jestem też na asku: Just ask me.

Żeby być na bieżąco to nie bądź sknera i daj lajka: Never Ending Stories