poniedziałek, 15 czerwca 2015

Część 1.


Leżąc na łóżku w gabinecie lekarki, przeglądałam Facebooka. Nie interesowało mnie co mówi, ile mierzy dziecko, czy ilość wód płodowych jest odpowiednia.
- Twój synek jest gotowy do przyjścia na świat - uśmiechnęła się. - Chcesz ostatnie zdjęcie?
- To nie jest mój… synek - powiedziałam, z odrazą. -  Mogę już się wytrzeć?
Kątem oka widziałam jak moja mama wzdycha. Miałam jedynie nadzieję, że nie będzie znowu rzucać komentarzy czy pytać czy aby na pewno wszystko przemyślałam. Od kilku miesięcy byłam przekonana, że adopcja jest jedyną słuszną decyzją. Nie chciałam dziecka, bo nie umiałam go pokochać. Nie chciałam wychowywać bachora, który przytrafił mi się w wieku szesnastu lat. Musiałyśmy jeszcze dopełnić ostatnich formalności w ośrodku adopcyjnym.
- Przeczytaj to - powiedziała moja mama pokazując mi następny plik kartek.
- Gdzie mam podpisać?
- Nikola, przeczytaj.
- Na każdej stronie? Czy tylko na końcu?
Westchnęła otwierając na odpowiedniej stronie i wskazując zakropkowane miejsce. Cieszyłam się, że to ostatnie formalności. Teraz tylko urodzić tego potwora i mogłam znów być wolna. Siedząc w aucie, moja mama znowu mówiła o adopcji. Byłam tego pewna w stu procentach i nie chciałam zmieniać zdania tydzień przed terminem porodu.
- Nicola, ja go wychowam jak własnego syna. To twoje dziecko, rozumiesz?! Mogłaś wcześniej myśleć!
- Mamo, ja go nie kocham! - krzyknęłam patrząc na nią.
Kobieta spojrzała na mnie nie mówiąc nic. Żałowałam mojego wybuchu, ale ile można słuchać tego samego?! Cieszyłam się kiedy w końcu byłyśmy w domu. Od razu skierowałam się do pokoju i położyłam się. Wszystko mnie bolało, a na dodatek chłopiec ciągle kopał. Nienawidziłam go. Najchętniej wyrwałabym go z siebie jak chwasta z ogródka. To on rozdzielił mnie z Michałem, to przez niego się rozeszliśmy. Jeśli się go pozbędę to chłopak do mnie wróci. Jestem tego pewna.
Zasnęłam czując zmęczenie. Obudziłam się późnym popołudniem i spędziłam resztę dnia przed telewizorem objadając się lodami. Przynajmniej to był jeden plus ciąży - moja mama spełniała każdą moją zachciankę. Mogłam narzekać na brak czekolady czy jogurtu, a ona posłusznie szła do sklepu. Nawet jeśli minęła dwudziesta trzecia.
Po jedenastej znowu byłam w krainie snu. Tym razem obudziłam się przez przymus pójścia do toalety. Siedząc na sedesie czułam jak boli mnie brzuch. Oparłam się czołem o zimne kafelki i czekałam aż wszystko wróci do normy. Jednak ból nasilał się i promieniował aż do kręgosłupa. Trzymając się za większą część ciała skierowałam się do sypialni mojej mamy. Kobieta siedziała na łóżku oparta o zagłówek i  robiła coś na laptopie.
- Boli, mamo - powiedziałam.
- Co?
- Brzuch mnie boli - jęknęłam.
Kobieta była przerażona. Kazała mi usiąść, a sama poszła do mojego pokoju. Po chwili wciągałam na siebie dres i schodziłam do samochodu. Ból był nieznośny i najchętniej łyknęłabym garść tabletek przeciwbólowych. Nadeszło to, czego bałam się najbardziej. Leżąc na sali porodowej prosiłam o znieczulenie. Słysząc, że już za późno, powiedziałam:
- Chcę cesarkę.
- Nie, skarbie. Dasz radę - moja mama próbowała mnie pocieszyć.
Łatwo było jej mówić skoro to ja cierpiałam, a nie ona. Nie wiem co kobiety widzą w tym przyjemnego. Dla mnie to było piekłem. Czułam jakby ktoś rozrywał mi kręgosłup i wyrywał nogi. To nie było piękne. Rady położnej też nic nie dawały. Chciałam, by podali mi znieczulenie, ale oni upierali się. Po chwili z moich oczu zaczęły płynąć łzy i znowu poprosiłam o jakiś środek.
- Widać główkę, dasz radę! Ostatni raz!
Chciałam, by przedstawienie już dobiegło końca. Ścisnęłam rękę mojej mamy i dałam z siebie wszystko co mogłam. Kiedy dziecko zaczęło płakać, zakryłam uszy rękoma. Nie chciałam tego słuchać. Kobieta położyła mi noworodka na klatce piersiowej. Czułam dziwne uczucie, gdy dziecko uspokajało się na mnie. Od razu powiedziałam:
- Weźcie go! Nie chcę go widzieć!
- Nicola…
- Zabierz go!
Pielęgniarka zabrała dziecko, a ja odetchnęłam z ulgą. Pół godziny później leżałam na sali poporodowej. Byłam sama z czego się cieszyłam. Kiedy przynieśli noworodka, od razu się odwróciłam. Moja mama zachwycała się nim, mówiąc jakie jest śliczne. Nie wiem jak mały, czerwony, pomarszczony potwór może być śliczny.
- Spójrz - podeszła do mnie. - Nicola, weź go tylko na sekundę. Niech poczuje czyjeś ciepło teraz. Potem go oddamy, obiecuję.
Wzięłam noworodka, ale nie chciałam na niego patrzeć. Utkwiłam wzrok w oknie. W pewnej chwili  spojrzałam na niego mimo chodem. Patrzył na mnie niebieskimi oczkami, a moje ciało przeszedł dreszcz. Dziwnie się czułam. Po chwili ogarnęła mnie fala ciepła, a w gardle czułam ucisk. Nie umiałam oddać dziecka. Ono było moje. Moje i Michała.
- Mamo, ja go kocham - szepnęłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Poczułam jak przepełnia mnie uczucie do istotki, która przez ostatnie dziewięć miesięcy żyła pod moim sercem, żywiła się tym co ja, znosiła moje humory i kopała mnie. Moja mama przytuliła mnie i pocałowała w głowę. Czułam zmęczenie, które potęgowało jeszcze płakanie i bezsilność.
- Nie chcę go oddać, mamo - wyszeptałam.
- Nie oddamy.
- Ale…
- Cicho, skarbie. Obudzisz go. Daj, położę go.
Moja mama odłożyła noworodka do szpitalnego łóżeczka i przytuliła mnie. Usnęłam wtulona w nią, a na moich policzkach wysychały łzy.
-----
600 wejść po jednej części? Hmm nie jest tak źle. Chociaż przyznam, że to opowiadanie jednak jest gównem i nie powinnam zakładać bloga :v

9 komentarzy:

  1. Bardzo wzruszająca część :) super pisz dalej z nie cierpliwością czekam na kolejną część ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam całą Kołysankę, w kilka dni nadrobiłam całą Drogę do szczęścia. Kocham Twoje opowiadania, każde jest cudowne, więc i to uda Ci sie napisać dobrze. Czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na dalszy ciąg ;) Tylko nie pisz, że "jest gównem" bo albo piszesz i czekasz na reakcje, albo jeśli uważasz, że jest gównem to nie zakładasz bloga i tego opowiadania nie piszesz.. A nie że zakładasz a potem przy co drugiej notce będzie że Ci się to nie podoba, że napisałabyś lepiej itd. Rób tak, żebyś była zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następną część :-) super jak zawsze👍 bardzo dobrze że założyłas bloga

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następną część :-) super jak zawsze👍 bardzo dobrze że założyłas bloga

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następną część :-) super jak zawsze👍 bardzo dobrze że założyłas bloga

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne! <3 Pisz pisz pisz dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  8. I znowu mały blaad ;pp nie mogła siedzieć na fejsie podczas USG, jest to zakazane, bo fale z telefonu zakłócają ultrasonograf :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Na początku myślałam że to mi się nie spodoba, bo nie odpowiadają mi takie klimaty. Ale kurde, przeczytałam pierwszy rozdział i szczerze mówiąc, jak przytuliła swoje dziecko miałam łzy w oczach :P

    Jak chcesz to wpadaj:
    bloggerczteryzywioly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń