Mimo
trzech dni spędzonych w szpitalu, ja nadal byłam rozdarta. Miałam
go oddać, a teraz moja mama ubiera go, by zabrać do domu. Michał
mnie znienawidzi. Nie wiem jak powiedzieć mu, że nasz synek będzie
z nami. A co z ludźmi, którzy tak na niego czekali? Zawiodłam ich.
-
Weź torbę - usłyszałam.
Chwyciłam
czarną podróżną torbę, w której były rzeczy moje i chłopca.
Wyszłam z sali i szłam za moją mamą, która niosła nosidełko i
ciągle coś w nim poprawiała. A to czapeczkę, bluzeczkę, smoczek.
Patrzyłam na dziecko i zastanawiałam się czy podjęłam słuszną
decyzję. Siedząc w aucie czułam łzy napływające do oczu.
Jeszcze trzy dni temu nie spodziewałam się, że moje życie tak
diametralnie się zmieni. Miałam być wolna po porodzie. Miałam
zapomnieć o dziecku, które teraz leżało w foteliku przypiętym na tylnym siedzeniu samochodu. Kiedy znalazłyśmy się na parkingu
przed wieżowcem poczułam ukłucie. Zwłaszcza, że wpadłyśmy na
naszą sąsiadkę, która od razu zaczęła zachwycać się
dzieckiem. Weszłam do klatki zostawiając moją mamę przed
wieżowcem. Dołączyła do mnie, gdy otworzyła się winda.
-
Weź go na chwilę - powiedziała podając mi nosidełko kiedy
jechałyśmy na górę, a jej komórka poinformowała wszystkich o
nadejściu wiadomości.
Bez
słowa chwyciłam fotelik. Spojrzałam na dziecko, które grzecznie
spało. Już nie było czerwone i pomarszczone. Powoli zaczynało
wyglądać jak człowiek, a nie potwór. Rozpłakał się kiedy
postawiłam nosidełko na kanapie, a Lena nachyliła się nad nim.
-
Przytul go, Nicola - usłyszałam głos mojej mamy dobiegający z
kuchni.
-
Nie chcę - szepnęłam bujając fotelikiem.
-
Słyszysz?! - zapytała słysząc coraz głośniejszy płacz.
Rozpięłam
pasy i spojrzałam na dziecko. Nie wiedziałam jak je wyjąć. W
końcu wsunęłam chłopca dłonie i delikatnie go uniosłam.
Przycisnęłam go do klatki piersiowej ze strachem. Szybkim krokiem
skierowałam się do kuchni gdzie była moja mama. Oddałam jej
dziecko mówiąc, że ma go wziąć.
-
Nicola - usłyszałam.
Skierowałam
się do swojego pokoju i zamarłam po otwarciu drzwi. Przy moim łóżku
stało łóżeczko, a w kącie stał wózek. Na dodatek małą
powierzchnię mojego świata zajmowała komoda z przewijakiem.
-
Fajny wózek, nie? - usłyszałam głos mojej siostry. - Sama
wybierałam!
Miałam
ochotę odwrócić się i uderzyć nastolatkę. Weszłam do pokoju i
zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku skrywając twarz w
poduszce. Po chwili przyszła moja mama. Kazała mi nakarmić
dziecko.
-
Nie chcę - mruknęłam.
-
Nicola, proszę. Tylko go nakarm.
-
Zrobiłaś mleko?
-
Myślałam, że…
-
Nie, mamo. Nie będę go karmić.
Podała
mi butelkę i dziecko. Patrzyłam na dziecko, które nie spało i
powoli piło mleko. Zastanawiałam się jak powiedzieć o tym
Michałowi. To on namówił mnie do adopcji twierdząc, że jesteśmy
za młodzi na dziecko. Miał rację, ale on nie widział chłopca.
Byłam pewna, że gdy tylko spojrzy na niego, od razu się zakocha.
Zupełnie jak ja.
-
Ja miałam go oddać - szepnęłam.
-
Żałujesz?
-
Obiecałam Michałowi.
-
Nicola, ty nie możesz o nim myśleć! Zachowuje się jak dupek, a ty
nadal go bronisz! Jak on się zachowywał jak byłaś w ciąży, co?!
Ile razy docierało do ciebie, że cię zdradził?!
Poczułam
łzy napływające mi do oczu. Kobieta wzięła ode mnie chłopca,
który po chwili leżał w łóżeczku. Wtuliłam się w nią kiedy
podeszła i zajęła miejsce obok mnie. Czułam jak gładzi mnie po
głowie mówiąc, że sobie poradzimy i nie mogę płakać.
Siedziałam tak dłuższą chwilę aż Lena przerwała ciszę mówiąc:
-
Jedziemy, mamo?
-
Za chwilę, Lena.
-
Mamooo! - jęknęła.
-
Gdzie jedziecie? - zapytałam patrząc na kobietę.
-
Z tego wszystkiego zapomniałam o zakupach. Niedługo wrócimy.
Chcesz coś?
-
Jakieś lody. Weźmiecie go? - zapytałam patrząc na łóżeczko.
-
On śpi, Nicola. Niedawno jadł więc nie powinien się obudzić.
Chyba, że zabrudzi pieluchę, a z tym sobie poradzisz, prawda?
-
Mamo, proszę - szepnęłam błagalnie.
-
Nicola, ja też proszę.
Wstała
i podeszła do łóżeczka. Znowu coś poprawiła i wyszła z Leną z
pokoju. Położyłam się i przykryłam kołdrą. Czułam zmęczenie,
bo chłopiec w szpitalu nie dawał mi się wyspać. Chciałam teraz
nadrobić stracone godziny. Sen nadszedł bardzo szybko. Obudziłam
się słysząc płacz.
-
Mamo! - zawołałam nakrywając głowę poduszką, by oderwać się
od nieprzyjemnego dźwięku. - Mamo! - powtórzyłam głośniej.
W
końcu wstałam i wyszłam z pokoju. Nie było nikogo w mieszkaniu, a
ja poczułam strach. Okazało się, że spałam niecałą godzinę.
Podeszłam do łóżeczka i spojrzałam na dziecko, które było
czerwone od płaczu i krzyczało na cały głos.
-
Ciii! - szepnęłam, by się uciszył.
Głaskanie
też nic nie pomogło. W końcu wsunęłam pod niego dłonie i
wyjęłam płaczącego nowordka. Delikatnie przycisnęłam go do
swojej klatki piersiowej i okropny krzyk wreszcie ustał. Odetchnęłam
i odłożyłam go z powrotem do łóżeczka. Po kilku sekundach pokój
znowu wypełnił się nieprzyjemnym dźwiękiem. Dziecko czegoś
szukało i miało odruch ssania. Pielęgniarka tłumaczyła, że w
taki sposób okazuje głód, ale przecież on niedawno jadł.
Przytuliłam go nie wiedząc co zrobić. Wybrałam numer mojej mamy i
powiedziałam:
-
Mamo, on płacze!
-
Nicola, stoimy w korku. Przewiń go.
-
On jest głodny! Mamo, proszę.
-
Będziemy za kwadrans i nic więcej nie zrobię, przepraszam!
Rozłączyłam
się i zaczęłam chodzić z wrzeszczącym noworodkiem po salonie.
Prosiłam go o ciszę i mówiłam, że zaraz przyjedzie mama to
będzie miał jedzenie. Od jego płaczu zaczęła boleć mnie głowa.
W końcu usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego. Patrzyłam w
jego błękitne oczy i nie wiedziałam co zrobić. Mleko nie było
przygotowane, a ja nie opanowałam jeszcze sztuki gotowania.
Spojrzałam na swój biust, który przez okres ciąży powiększył
się i stał się bardziej wrażliwy. Zaczęłam rozpinać koszulę i
przytuliłam dziecko do siebie. Chłopiec jadł i wreszcie była
cisza. Czułam ból, ale cieszyłam się, że nie płacze. Minuty
ciągnęły się w nieskończoność, a ja dziwiłam się, że takie
małe stworzenie potrafi tyle w siebie zmieścić. W tej samej chwili
wróciła moja mama wraz z Leną.
-
Nicola? - usłyszałam głos kobiety, którą zdziwiła cisza.
Uśmiechnęłam
się do niej kiedy weszła do salonu i stanęła jak wryta kiedy
zauważyła co robię. Od razu podeszła i zaczęła sprawdzać czy
wszystko jest w porządku.
-
Ty mi nie ufasz - powiedziałam z wyrzutem.
-
Ufam, skarbie - pogłaskała mnie po policzku.
Oddałam
jej chłopca, który już się najadł. Kobieta wstała z nim i
poklepała go po pleckach.
-
Typowy facet! - Lena roześmiała się słysząc jak dziecku się
odbiło.
Rodzicielka
oddała mi chłopca, a ja spojrzałam na niego. Czułam ciepło
widząc spokój na jego twarzy. Przytuliłam go i miałam ochotę
rozpłakać się. Nie wyobrażałam sobie jak ja mogłam chcieć go
oddać. Michał na pewno też go pokocha.
-----
Dobijamy do 1000! <3 Lubię okrągłe liczby ;)
Pytania? Zapraszam: Ask me here
Fanpage: Never Ending Stories
Powiem ci że przeczytałam twojego innego bloga (już skończonego) ze smutnym zakończeniem i bardzo mi się podobał, nawet na końcu się popłakałam.
OdpowiedzUsuńW tym blogu też zamierzam przeczytać zakończenie!
Rozdział świetny!
To jak ona powoli przekonuje się do dziecka jest takie... Ugh! Nie wiem jak to wyrazić!
Wszystko jest piękne!
Niezwykle... ale wkurza mnie ta laska: albo kocha tego chlopca, albo nie :(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJezuu kocham Cię...
OdpowiedzUsuńAle dawaj już next..
Piękne! Dobrze piszesz i czyta się z zaciekawieniem :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Nicola dojrzeje. Zresztą - juz trochę dojrzała :D
Weny!
A.