sobota, 20 czerwca 2015

Część 2.

Mimo trzech dni spędzonych w szpitalu, ja nadal byłam rozdarta. Miałam go oddać, a teraz moja mama ubiera go, by zabrać do domu. Michał mnie znienawidzi. Nie wiem jak powiedzieć mu, że nasz synek będzie z nami. A co z ludźmi, którzy tak na niego czekali? Zawiodłam ich.
- Weź torbę - usłyszałam.
Chwyciłam czarną podróżną torbę, w której były rzeczy moje i chłopca. Wyszłam z sali i szłam za moją mamą, która niosła nosidełko i ciągle coś w nim poprawiała. A to czapeczkę, bluzeczkę, smoczek. Patrzyłam na dziecko i zastanawiałam się czy podjęłam słuszną decyzję. Siedząc w aucie czułam łzy napływające do oczu. Jeszcze trzy dni temu nie spodziewałam się, że moje życie tak diametralnie się zmieni. Miałam być wolna po porodzie. Miałam zapomnieć o dziecku, które teraz leżało w foteliku przypiętym na tylnym siedzeniu samochodu. Kiedy znalazłyśmy się na parkingu przed wieżowcem poczułam ukłucie. Zwłaszcza, że wpadłyśmy na naszą sąsiadkę, która od razu zaczęła zachwycać się dzieckiem. Weszłam do klatki zostawiając moją mamę przed wieżowcem. Dołączyła do mnie, gdy otworzyła się winda.
- Weź go na chwilę - powiedziała podając mi nosidełko kiedy jechałyśmy na górę, a jej komórka poinformowała wszystkich o nadejściu wiadomości.
Bez słowa chwyciłam fotelik. Spojrzałam na dziecko, które grzecznie spało. Już nie było czerwone i pomarszczone. Powoli zaczynało wyglądać jak człowiek, a nie potwór. Rozpłakał się kiedy postawiłam nosidełko na kanapie, a Lena nachyliła się nad nim.
- Przytul go, Nicola - usłyszałam głos mojej mamy dobiegający z kuchni.
- Nie chcę - szepnęłam bujając fotelikiem.
- Słyszysz?! - zapytała słysząc coraz głośniejszy płacz.
Rozpięłam pasy i spojrzałam na dziecko. Nie wiedziałam jak je wyjąć. W końcu wsunęłam chłopca dłonie i delikatnie go uniosłam. Przycisnęłam go do klatki piersiowej ze strachem. Szybkim krokiem skierowałam się do kuchni gdzie była moja mama. Oddałam jej dziecko mówiąc, że ma go wziąć.
- Nicola - usłyszałam.
Skierowałam się do swojego pokoju i zamarłam po otwarciu drzwi. Przy moim łóżku stało łóżeczko, a w kącie stał wózek. Na dodatek małą powierzchnię mojego świata zajmowała komoda z przewijakiem.
- Fajny wózek, nie? - usłyszałam głos mojej siostry. - Sama wybierałam!
Miałam ochotę odwrócić się i uderzyć nastolatkę. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku skrywając twarz w poduszce. Po chwili przyszła moja mama. Kazała mi nakarmić dziecko.
- Nie chcę - mruknęłam.
- Nicola, proszę. Tylko go nakarm.
- Zrobiłaś mleko?
- Myślałam, że…
- Nie, mamo. Nie będę go karmić.
Podała mi butelkę i dziecko. Patrzyłam na dziecko, które nie spało i powoli piło mleko. Zastanawiałam się jak powiedzieć o tym Michałowi. To on namówił mnie do adopcji twierdząc, że jesteśmy za młodzi na dziecko. Miał rację, ale on nie widział chłopca. Byłam pewna, że gdy tylko spojrzy na niego, od razu się zakocha. Zupełnie jak ja.
- Ja miałam go oddać - szepnęłam.
- Żałujesz?
- Obiecałam Michałowi.
- Nicola, ty nie możesz o nim myśleć! Zachowuje się jak dupek, a ty nadal go bronisz! Jak on się zachowywał jak byłaś w ciąży, co?! Ile razy docierało do ciebie, że cię zdradził?!
Poczułam łzy napływające mi do oczu. Kobieta wzięła ode mnie chłopca, który po chwili leżał w łóżeczku. Wtuliłam się w nią kiedy podeszła i zajęła miejsce obok mnie. Czułam jak gładzi mnie po głowie mówiąc, że sobie poradzimy i nie mogę płakać. Siedziałam tak dłuższą chwilę aż Lena przerwała ciszę mówiąc:
- Jedziemy, mamo?
- Za chwilę, Lena.
- Mamooo! - jęknęła.
- Gdzie jedziecie? - zapytałam patrząc na kobietę.
- Z tego wszystkiego zapomniałam o zakupach. Niedługo wrócimy. Chcesz coś?
- Jakieś lody. Weźmiecie go? - zapytałam patrząc na łóżeczko.
- On śpi, Nicola. Niedawno jadł więc nie powinien się obudzić. Chyba, że zabrudzi pieluchę, a z tym sobie poradzisz, prawda?
- Mamo, proszę - szepnęłam błagalnie.
- Nicola, ja też proszę.
Wstała i podeszła do łóżeczka. Znowu coś poprawiła i wyszła z Leną z pokoju. Położyłam się i przykryłam kołdrą. Czułam zmęczenie, bo chłopiec w szpitalu nie dawał mi się wyspać. Chciałam teraz nadrobić stracone godziny. Sen nadszedł bardzo szybko. Obudziłam się słysząc płacz.
- Mamo! - zawołałam nakrywając głowę poduszką, by oderwać się od nieprzyjemnego dźwięku. - Mamo! - powtórzyłam głośniej.
W końcu wstałam i wyszłam z pokoju. Nie było nikogo w mieszkaniu, a ja poczułam strach. Okazało się, że spałam niecałą godzinę. Podeszłam do łóżeczka i spojrzałam na dziecko, które było czerwone od płaczu i krzyczało na cały głos.
- Ciii! - szepnęłam, by się uciszył.
Głaskanie też nic nie pomogło. W końcu wsunęłam pod niego dłonie i wyjęłam płaczącego nowordka. Delikatnie przycisnęłam go do swojej klatki piersiowej i okropny krzyk wreszcie ustał. Odetchnęłam i odłożyłam go z powrotem do łóżeczka. Po kilku sekundach pokój znowu wypełnił się nieprzyjemnym dźwiękiem. Dziecko czegoś szukało i miało odruch ssania. Pielęgniarka tłumaczyła, że w taki sposób okazuje głód, ale przecież on niedawno jadł. Przytuliłam go nie wiedząc co zrobić. Wybrałam numer mojej mamy i powiedziałam:
- Mamo, on płacze!
- Nicola, stoimy w korku. Przewiń go.
- On jest głodny! Mamo, proszę.
- Będziemy za kwadrans i nic więcej nie zrobię, przepraszam!
Rozłączyłam się i zaczęłam chodzić z wrzeszczącym noworodkiem po salonie. Prosiłam go o ciszę i mówiłam, że zaraz przyjedzie mama to będzie miał jedzenie. Od jego płaczu zaczęła boleć mnie głowa. W końcu usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego. Patrzyłam w jego błękitne oczy i nie wiedziałam co zrobić. Mleko nie było przygotowane, a ja nie opanowałam jeszcze sztuki gotowania. Spojrzałam na swój biust, który przez okres ciąży powiększył się i stał się bardziej wrażliwy. Zaczęłam rozpinać koszulę i przytuliłam dziecko do siebie. Chłopiec jadł i wreszcie była cisza. Czułam ból, ale cieszyłam się, że nie płacze. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, a ja dziwiłam się, że takie małe stworzenie potrafi tyle w siebie zmieścić. W tej samej chwili wróciła moja mama wraz z Leną.
- Nicola? - usłyszałam głos kobiety, którą zdziwiła cisza.
Uśmiechnęłam się do niej kiedy weszła do salonu i stanęła jak wryta kiedy zauważyła co robię. Od razu podeszła i zaczęła sprawdzać czy wszystko jest w porządku.
- Ty mi nie ufasz - powiedziałam z wyrzutem.
- Ufam, skarbie - pogłaskała mnie po policzku.
Oddałam jej chłopca, który już się najadł. Kobieta wstała z nim i poklepała go po pleckach.
- Typowy facet! - Lena roześmiała się słysząc jak dziecku się odbiło.

Rodzicielka oddała mi chłopca, a ja spojrzałam na niego. Czułam ciepło widząc spokój na jego twarzy. Przytuliłam go i miałam ochotę rozpłakać się. Nie wyobrażałam sobie jak ja mogłam chcieć go oddać. Michał na pewno też go pokocha. 
-----
Dobijamy do 1000! <3 Lubię okrągłe liczby ;)
Pytania? Zapraszam: Ask me here

5 komentarzy:

  1. Powiem ci że przeczytałam twojego innego bloga (już skończonego) ze smutnym zakończeniem i bardzo mi się podobał, nawet na końcu się popłakałam.
    W tym blogu też zamierzam przeczytać zakończenie!
    Rozdział świetny!
    To jak ona powoli przekonuje się do dziecka jest takie... Ugh! Nie wiem jak to wyrazić!
    Wszystko jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykle... ale wkurza mnie ta laska: albo kocha tego chlopca, albo nie :(.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuu kocham Cię...
    Ale dawaj już next..

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne! Dobrze piszesz i czyta się z zaciekawieniem :D
    Mam nadzieję że Nicola dojrzeje. Zresztą - juz trochę dojrzała :D
    Weny!
    A.

    OdpowiedzUsuń